Chwilowe kłopoty płacowe w Zakładzie Miejskiej Komunikacji Samochodowej w Stalowej Woli zostały zażegnane.
Dyrektor jednak twierdzi, że gdzie się dało koszty są obcięte, można ewentualnie optymalizować linie. To rzecz jasna oznacza likwidację mniej rentownych kursów. Ale ceny biletów i kursy to jedno, do tego chodzą jeszcze koszty utrzymania taboru. A tu na ponad 30 autobusów tylko 9 jest nowych. W prawdzie radni miejscy w Stalowej Woli przyznali w tym rok 300tys zł na remont taboru, ale to kropla w morzu potrzeb.
(Marta Górecka)
A utrzymywanie cen biletów na niezmienionym poziome, przy wzroście cen paliw, pogarsza sytuację zakładu.
Dyrektor Sokołowski w sytuacji licznych ulg chciał nadrobić straty podniesieniem cen biletów. Radni jednak się nie zgodzili, bo okazało się, że jednym ceny wzrosną, innym spadną. Sęk w tym, że wzrosłyby do 2,40zł za kursy po Stalowej Woli, która rocznie do MKS-u dopłaca ok. 3,5mln zł. Spadłyby zaś ceny za kursy po sąsiednich gminach, które nie dokładają MKS-owi za tańsze bilety dla swoich mieszkańców. Podwyżka jeszcze byłaby do zniesienia dla radnych, gdyby mieszkańcy Stalowej Woli za przejazd między gminami płacili tyle co po mieście, ale wg propozycji MKS-u cena wynosiłaby nadal 3 zł. Ciągle więc nowe ceny biletów są nie uchwalone. Dlatego prezydent każe dyrektorowi ciąć koszty.
Wszyscy pracownicy MKS-u otrzymali wynagrodzenie. Nie zmienia to jednak faktu, że ZMKS boryka się z problemami finansowymi. Paliwo drożeje w galopującym tempie, a wpływy z biletów nie są wystarczające. Dyrektor ZMKS Antoni Sokołowski uważa, że powodem takiej sytuacji jest zbyt wiele ulg z jakich mogą przy przejazdach MKS-em korzystać pasażerowie i mieszkańcy Stalowej Woli. Utrzymywanie różnych ulg krytykuje również prezydent Stalowej Woli Andrzej Szlęzak.