Czyżów Szlachecki: Uczcili pamięć bohaterów.
Złożeniem kwiatów na grobach Jadwigi Prendowskiej, Jadwigi Świątkiewiczowej i Antoniego Szelągiewicza rozpoczęły się uroczystości patriotyczne w Czyżowie Szlacheckim z okazji 159 rocznicy wybuchu powstania styczniowego i bitwy pod Słupczą.
Współorganizator uroczystości poseł Marek Kwitek od lat stara się szerzyć wiedze o powstaniu styczniowym:
W uroczystościach w Czyżowie wziął udział także wójt gminy Mirzec Mirosław Seweryn. – Moja obecność tu nie jest przypadkowa – mówił wójt Mirca:
Jak mówią uczestniczące w wydarzeniu członkinie koła gospodyń wiejskich w Czyżowie Szlacheckim, takie wydarzenia są potrzebne. Mówi Wiesława Kaczorek:
Mówi Małgorzata Mianowana – sołtys Czyżowa i przewodnicząca KGW:
W intencji ojczyzny i powstańców styczniowych w kościele Wszystkich Świętych i św. Jana Nepomucena odprawiona została także msza święta.
Uroczystości odbyły się z udziałem warty honorowej żołnierzy 3. batalionu radiotechnicznego z Sandomierza, przy oprawie muzycznej Sandomierskiej Orkiestry Dętej.
Joanna Sarwa
——
– W tym roku obchodzimy 159. rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego. Dla upamiętnienia tamtych wydarzeń, oddania hołdu bohaterom roku 1863, którzy podjęli ten czyn zbrojny i oddali życie na Ziemi Sandomierskiej za wolność ojczyzny, organizujemy uroczystości patriotyczne w Czyżowie Szlacheckim, Sandomierzu i Zawichoście – mówi poseł Marek Kwitek – współorganizator obchodów i propagator pamięci o powstaniu styczniowym.
Rocznice wybuchu Powstania Styczniowego są wyjątkową okazją do przypomnienia tamtych heroicznych wydarzeń. Powstanie Styczniowe było największym zbrojnym wystąpieniem narodowym na rzecz niepodległości Polski. Podjęta walka skierowana była przeciwko rosyjskiemu zaborcy i miała na celu zrzucenie hańbiącej niewoli i życia w wolności. Objęła swym zasięgiem Królestwo Polskie i ziemie zabrane zaboru rosyjskiego. Powstanie stanowiło ostatnie wspólne działanie mieszkańców dawnej Rzeczypospolitej a godło powstańcze symbolizowało Rzeczpospolitą Trojga Narodów. Bohaterstwo, męstwo i niesamowita determinacja powstańców sprawiły, że przez prawie dwa lata walczyli oni z najpotężniejszą europejską armią. Przez szeregi powstańcze przewinęło się ok. 200 tys. osób, ale jednocześnie w oddziałach polskich heroiczną walkę przeciwko ponad 300 tys. armii rosyjskiej prowadziło nie więcej niż ok. 25-30 tys. źle uzbrojonych powstańców, którzy stoczyli ponad 1200 bitew i potyczek. Polacy zbudowali podziemne państwo na czele z Rządem Narodowym funkcjonujące obok władzy zaborczej. W powstaniu zginęło ok. 20 tys. osób, w tym blisko tysiąc zostało straconych w wyniku wyroków sądów polowych, 35-40 tys. powstańców zesłano na Sybir, ok. 10 tys. Polaków udało się na emigrację, skonfiskowano kilka tysięcy majątków, wprowadzono stan wojenny i rozpoczął się okres rusyfikacji. Były to ogromne straty polskiego narodu, ale należy je odnieść również do sytuacji kiedy w latach 1832-73 nie licząc okresu powstania styczniowego do armii rosyjskiej wcielono ponad 200 tys. Polaków, z tego po 25 letniej służbie do kraju powróciło ich tylko ok. 25 tys. Ta wielka danina polskiej krwi była płacona caratowi w okresie, kiedy naród polski nie prowadził walki zbrojnej.
Powstanie Styczniowe było wielką manifestacją woli narodu polskiego do uzyskania własnego państwa. To także wielkie dziedzictwo, na którym wychowały się kolejne pokolenia Polaków. Bez czynu zbrojnego roku 1863 nie byłoby wolnej Polski w 1918 roku, gdyż Polacy mogliby utracić narodową tożsamość i wtopić się w wielonarodowy twór rosyjski. Każde nasze powstanie powstrzymywało wynaradawianie i utrwalało wśród Polaków potrzebę odzyskania wolności, gdyż nakazywało to im poczucie godności urągającej podległości jakiemukolwiek zaborcy. Prymas Tysiąclecia Stefan Wyszyński w setną rocznicę wybuchu Powstania Styczniowego mówił: „Naród bez tego zrywu, okupionego krwią, nie ostałby się Bismarckowskiej polityce Kulturkampfu. Nie oparłby się germanizacji i rusyfikacji. Przed tym etapem, który dla umęczonego narodu był jedną z najcięższych prób, trzeba było ofiar. Te ofiary padły i wydały swój owoc, co obudziło sumienie narodu (…) Powstańcy przygotowywali naród do zrywu wolności, który przeżyliśmy w latach 1917-1919 (…) Naród polski nad trumną powstańców roku 1863 zrobił rachunek sumienia. Był on dla nas zbawczy”.
Powstanie Styczniowe przekreśliło możliwość współpracy i kolaboracji Polaków z rosyjskim zaborcą. Rozpoczęta praca organiczna była kontynuacją walki z Rosją i powstańczym testamentem prowadzącym w ostateczności do niepodległości Polski. Program Wielopolskiego musiałoby doprowadzić do szerokiej kolaboracji społeczeństwa polskiego z Rosją a ziemie zaboru rosyjskiego mogłyby być na tyle związane z Rosją, że w 1918 prawdopodobnie nie bylibyśmy gotowi podjąć walki o niepodległość. Czy polski chłop miałby wówczas świadomość narodową żeby walczyć o Polskę? Czy wygralibyśmy bitwę warszawską i obronili niepodległość w wojnie bolszewickiej, gdyby nie 800 tys. synów chłopskich walczących w wojsku polskim? W 1918 roku nikt nam niepodległości nie dał, sami ją sobie wywalczyliśmy wykorzystując sprzyjające okoliczności a Józef Piłsudski wychowany na tradycji roku 63 zrealizował marzenia tych, co podjęli czyn zbrojny. II Rzeczpospolita z wielkim szacunkiem odnosiła się do powstańców styczniowych. Nie można potępiać powstań i idei walki zbrojnej, ponieważ była to polska droga do niepodległości. Paradoksalnie można stwierdzić, że w klęskach powstańczych było źródło polskiej siły a polskość odradzała się w kolejnych pokoleniach Polaków przejmujących ideę walki o niepodległość.
Kardynał Stefan Wyszyński mówił: „Dlatego z głęboką czcią klękamy na śladach krwi naszych braci, którzy nie zawahali się oddać jej, abyśmy żyć mogli(…) Powstania (…) były budzeniem ducha narodu, aby powstał i żył (…) Z krwi, którą użyźniano polskie zagony, wzrosła wolność w Ojczyźnie (…) dlatego człowiek odnosi się z ogromnym szacunkiem do swojej przeszłości, stara się ją poznać, ocenić, zrozumieć, uważa ją za swoje własne dziedzictwo, którego zdradzić nie wolno. Trzeba się tego dziedzictwa trzymać sercem i pazurami, jak trzymał się go ongiś Drzymała czy Reymontowski Boryna”, gdyż „bonum rei publicae suprema lex esto – dobro Rzeczypospolitej jest dobrem najwyższym”.
W Królestwie Polskim i w zaborze rosyjskim wyrosło młode pokolenie, które nie doświadczyło klęski powstania listopadowego a chciało działać na rzecz niepodległości Polski. Porażka Rosji w wojnie krymskiej, zjednoczenie Włoch i ogromna w tym rola cesarza Napoleona III, który był uważany za obrońcę ruchów narodowych oraz wzrost tendencji niepodległościowych w Europie zachęcały Polaków do oporu wobec polityki carskiej i odrodzenia narodowego. Polski ruch niepodległościowy miał nowe doświadczenia wynikające z ostatnich wydarzeń międzynarodowych. Powstanie krakowskie z 1846 roku i sprowokowana przez rząd austriacki rzeź polskiej szlachty w Galicji, gdzie chłopi wystąpili przeciwko powstańcom zmuszała do podjęcia uwłaszczenia, aby pozyskać chłopów dla sprawy niepodległości. Walka „za Waszą i Naszą wolność” w okresie Wiosny Ludów także nie przyniosły Polsce wolności. Również sprzyjająca sytuacja międzynarodowa podczas wojny krymskiej nie stworzyła automatycznie szans na odbudowę niepodległości. Czynniki te sprawiły, że na początku lat sześćdziesiątych pojawiła się koncepcja odzyskania własnego państwa przez czyn zbrojny samych Polaków i pozyskaniem chłopów do powstania. Realizacja tych celów wiodła przez „rewolucję moralną” polskiego społeczeństwa, aby wyrwać go z letargu i rozbudzić nastroje patriotyczne. To „przeoranie świadomości społecznej” miało nastąpić przez organizowanie manifestacji uczących zbiorowego działania. Rewolucja moralna polegać miała na czynnym manifestowaniu społeczeństwa w dążeniu do niepodległości. Miała ona ogromny wpływ na przyzwolenie dla tworzącej się konspiracji i formułowania się programu powstańczego. Represje rosyjskie doprowadziły do wzrostu nastrojów patriotycznych i niepodległościowych, przyśpieszyły mobilizację społeczeństwa do walki z caratem i sprzeciwu wobec niewoli, która trwała już 70 lat. Od księży zaczęła się rewolucja moralna, gdyż oni byli rdzeniem polskiego oporu i razem ze szlachtą oraz inteligencją stali się głównymi depozytariuszami polskiej świadomości narodowej. Wynikało to ze znaczenia religii katolickiej dla Polaków. Rosjanie doskonale to widzieli, dlatego prześladowania księży w powstaniu przybrały ogromny rozmiar. W roku 1860 rozpoczęły się wielkie manifestacje patriotyczno-religijne organizowane m.in. z okazji rocznic narodowych, w których brało udział setki tysięcy Polaków. Pokazały one, że naród nie chce żyć w Polsce zniewolonej, ale pragnie godnego życia. Uroczystości patriotyczne w Czyżowie Szlacheckim mają symboliczny charakter, gdyż chcemy oddać hołd przedstawicielom trzech stanów, którzy podjęli wspólną walkę z rosyjskim zaborcą o niepodległą Rzeczpospolitą – ks. Stanisław Świątkiewicz reprezentuje duchowieństwo, Jadwiga Prendowska – ziemiaństwo i Antoni Szelągiewicz – stan włościański. Jest wielce prawdopodobne, że ich koleje życia splotły się w Czyżowie Szlacheckim, poprzez dwór Prendowskich i kościół. Przykładem księdza budzącego sumienie narodu jest ks. Stanisław Świątkiewicz, wybitny przedstawiciel sandomierskiego duchowieństwa, proboszcz w Czyżowie Szlacheckim, który był bardzo mocno zaangażowany w budzenie świadomości narodowej. Świątkiewicz organizował manifestacje religijno-patriotyczne, nabożeństwa żałobne za poległych manifestantów w lutym i kwietniu 1861 roku w Warszawie, brał udział w patriotycznych procesjach i obchodzonych uroczystościach rocznic narodowych. Wziął także udział w zjeździe duchowieństwa Diecezji Sandomierskiej w październiku 1862 roku w Świętomarzy, na którym Diecezja Sandomierska jako pierwsza zgłosiła swój akces do Komitetu Centralnego Narodowego. Ks. Świątkiewicz był jednym z trzech delegatów reprezentujący nasze duchowieństwo w rozmowach w Warszawie. Najbardziej znaną kobietą uczestniczącą w Powstaniu Styczniowym była przedstawicielka ziemiaństwa Jadwiga Prendowska, emisariuszka Rządu Narodowego, kurierka gen. Mariana Langiewicza, naczelnika wojskowego województwa sandomierskiego. Prendowska otrzymała również nominację na opiekunkę rannych i chorych w województwie sandomierskim, tworzyła medyczną strukturę powiatową, wydawała rozporządzenia dotyczące dostarczania żywności, leków czy bielizny. Za udział wraz z mężem w powstaniu zapłaciła ogromną cenę, zesłaniem na Sybir, utratą majątku i tułaczy los przez resztę życia, ale zawsze wierzyła w Polskę. Ogromnym sukcesem Powstania Styczniowego było uwłaszczenie włościan i rozpoczęcie procesu, który doprowadził do wytworzenia się wśród stanu chłopskiego poczucia polskości i wciągnięcie go w pracę niepodległościową. Długofalowym skutkiem mądrego myślenia przywódców Powstania było to, że synowie chłopscy dobrowolnie stanęli do walki z bolszewikami w obronie Polski i wygrali bitwę warszawską, czując się przynależnymi do narodu polskiego, dążącego do posiadania własnego, niepodległego państwa. Przykładem słuszności tych działań jest uczestnik Powstania Styczniowego Antoni Szelągiewicz, syn chłopski, kowal z zawodu, który doczekał wolnej Polski a którego życie stanowi realizację powstańczego testamentu.
Udział w powstaniu był dowodem patriotyzmu, wierności ideałom i wielkiego zaangażowania Polaków w odzyskanie niepodległości. Polacy po raz kolejny poszli w bój. Walka od początku wobec przewagi sił i środków Rosjan miała charakter partyzancki. W szeregi powstańcze pospieszyła młodzież i starsi, aby upomnieć się o wolną Polskę. Patriotyczne wychowanie, tradycje rodzinne uczyły poświęcenia, rezygnacji z życia osobistego dla dobra ojczyzny, troski o jej losy, solidarności z własnym narodem i gotowości poniesienia ofiar.
Mieszkańcy Ziemi Sandomierskiej również podjęli walkę, stoczono tu wiele bitew i potyczek. Dziś przypominają o tym powstańcze krzyże, zbiorowe mogiły, pamiątkowe tablice i pomniki. Jest to świadectwo naszej zbiorowej pamięci o ludziach i wydarzeniach roku 1863. Dlatego organizujemy uroczystości patriotyczne, aby oddać hołd naszym bohaterom.
Ks. Stanisław Świątkiewicz (1821-1885) – urodził się 8 maja 1821 roku w Bodzentynie. Po skończeniu 6 klasy gimnazjalnej w Kielcach wstąpił w 1840 roku do Seminarium Duchownego w Sandomierzu. Po roku został wysłany do Akademii Duchownej Rzymsko-Katolickiej w Warszawie, którą ukończył w 1845 roku, ze stopniem kandydata teologii. W 1844 roku przyjął święcenia kapłańskie, których udzielił mu biskup sandomierski Józef Joachim Goldtmann. Po dwumiesięcznym pobycie na wikariacie parafii żarnowskiej otrzymał 5 grudnia 1845 roku nominację na profesora i wicerektora Seminarium Duchownego w Sandomierzu. Do 1852 roku wykładał tam: filozofię, historię Kościoła, język łaciński, prawo kanoniczne, archeologię biblijną, literaturę polską, ceremonie kościelne i rubrycystykę.
W 1850 roku został proboszczem parafii Zawichost a w latach 1852 – 1879 był proboszczem parafii w Czyżowie Szlacheckim. Kanonikiem honorowym kapituły sandomierskiej został mianowany w 1866 roku. Ks. Świątkiewicz był gorącym zwolennikiem sprawy narodowej. Bardzo mocno zaangażował się w manifestacje religijno-patriotyczne, jako proboszcz w Czyżowie organizował nabożeństwa żałobne za poległych manifestantów w lutym i kwietniu 1861 roku w Warszawie, brał udział w patriotycznych procesjach i obchodzonych uroczystościach rocznic narodowych. Był jednym z 27 księży w całej Diecezji Sandomierskiej, którzy święcili pamiątkowe krzyże z emblematami narodowymi i symbolami Męki Pańskiej, w postaci cierniowej korony, jako symbolu cierpienia narodu polskiego. To m.in. dzięki jego wpływom biskup sandomierski Józef Juszyński zmienił swój stosunek do manifestacji patriotycznych, w których odtąd będzie brał udział, także w Czyżowie.
Ukoronowaniem tych działań będzie odpust na Świętym Krzyżu w dniu 14 września 1861 roku, na który przybyło 30 tys. pielgrzymów. Rok później po odpuście na Świętym Krzyżu, ks. Świątkiewicz znalazł się w składzie trzech księży wydelegowanych przez duchowieństwo sandomierskie do Warszawy, do nawiązania kontaktów z Komitetem Centralnym Narodowym. Ks. Jan Wiśniewski sugeruje, że wyjazd deputacji odbył się za wiedzą i cichym pozwoleniem biskupa Juszyńskiego. Skutkiem tego wyjazdu było zwołanie 29 października 1862 roku zjazdu księży Diecezji Sandomierskiej w Świętomarzy koło Bodzentyna, gdzie delegaci, w tym ks. Świątkiewicz zdali sprawozdanie ze swojej misji i postawili wniosek o nawiązaniu ścisłej współpracy i podporządkowaniu się duchowieństwa sandomierskiego powstałym władzom narodowym, powołanych przez organizację „Czerwonych”. Zjazd taką uchwałę podjął i Diecezja Sandomierska jako pierwsza zgłosiła swój akces do Komitetu Centralnego Narodowego. Zgromadzeni w Świętomarzy księża poparli jego program działania i zachęcali inne diecezje do pojęcia podobnych decyzji. Ks. Świątkiewicz i ks. Gotz zawieźli protokół ze zjazdu do Warszawy a następnie uczestniczyli, jako przedstawiciele duchowieństwa Diecezji Sandomierskiej w zjeździe księży Diecezji Podlaskiej w Kłoczewie, zwołanym w dniu 13 listopada 1862 roku. Delegaci zdali relacje z rozmów w Warszawie i podjętych decyzji w Świętomarzy.
Brak jest informacji na temat działalności ks. Świątkiewicza podczas Powstania, należy tylko przypuszcza
, patrząc na jego przedpowstaniowe patriotyczne zaangażowanie, że na pewno nie pozostał biernym wobec zachodzących wydarzeń i toczących się powstańczych walk. Władze rosyjskie za uczestnictwo w wypadkach powstańczych karały księży z całą surowością grzywnami, chcąc osłabić pozycję materialną duchowieństwa rzymskokatolickiego, które nie chciało podporządkować się carowi. Nakładanie kilka razy kar na tych samych duchownych jest przykładem szczególnych represji. Dotyczyło to też ks. Świątkiewicza, gdyż jako proboszcz parafii Czyżów, decyzją naczelnika wojennego okręgu radomskiego, z 17 marca 1865 roku zapłacił 150 rubli na pokrycie strat, wyrządzonych przez powstańców w rządowym magazynie soli w Zawichoście, którzy zabrali 2507 rubli 49 kopiejek. Musiał także zapłacić 65 rubli kontrybucji na wyrównanie funduszy kasy miasteczka Zawichost, z której zginęło 310 rubli, podczas pobytu tam powstańców. Wojenny naczelnik powiatu sandomierskiego ppłk. Sergiusz Mironowicz Gołubow twierdził, „że każdy ksiądz brał udział w Powstaniu i wszyscy czynnie występowali w zbrodniczych wydarzeniach, bez księży nie byłoby powstania”. W ramach represji z mieszkańców powiatu sandomierskiego ściągnięto 22525 rubli a z duchowieństwa 3805 rubli.
W 1879 roku ks. Świątkiewicz objął parafię w Zagnańsku, gdzie zmarł w 1885 roku, mając 65 lat i pochowany został na tamtejszym cmentarzu. Obecnie w Czyżowie jedynym śladem działalności ks. Stanisława Świątkiewicza jest ufundowany przez proboszcza nagrobek dla jego rodziców.
Jadwiga Prendowska (1832-1915) – emisariuszka Rządu Narodowego, która urodziła się 22 grudnia 1832 roku w Łomie. Jej ojciec Kajetan Wojciechowski brał udział w wojnach napoleońskich a później w Powstaniu Listopadowym. Mężem Jadwigi był Józef Prendowski dzierżawca majątku rządowego w Mircu a także korespondent Towarzystwa Rolniczego w okręgu soleckim oraz mąż zaufania na tym terenie. Prendowscy od początku zaangażowali się w walkę niepodległościową. Jadwiga brała udział w manifestacjach patriotycznych w Warszawie, Busku Zdroju, Solcu. Prendowska ufundowała słynny sztandar z białym orłem na amarantowym tle, który powiewał 14 września 1861 roku na wieży klasztoru na Świętym Krzyżu, podczas wielkiej manifestacji patriotycznej. Sztandar następnie przekazany został do oddziału Mariana Langiewicza a po jego rozbiciu będzie towarzyszył w bojach Dionizemu Czachowskiemu.
W Mircu przebywał ks. Kacper Kotkowski, naczelnik cywilny województwa sandomierskiego a nocą z 14 na 15 stycznia 1863 roku pojawił się Ignacy Maciejowski „Sewer”, komisarz województwa sandomierskiego, w towarzystwie Mariana Langiewicza, naczelnika wojskowego województwa sandomierskiego, który w dworze założył kwaterę i rozpoczął przygotowania do wybuchu powstania. Jadwiga została kurierem Rządu Narodowego i była wysyłana przez Langiewicza w specjalnych misjach do innych dowódców oddziałów oraz do Galicji. Dostarczała rozkazy, ulotki, medykamenty, meldunki i polecenia a do Mirca nieustannie przybywali kurierzy i interesanci. Prendowska otrzymała również nominację na opiekunkę rannych i chorych w województwie sandomierskim, tworzyła medyczną strukturę powiatową, wydawała rozporządzenia dotyczące dostarczania żywności, leków czy bielizny. Była także organizatorką Stowarzyszenia Niewiast w powiecie iłżeckim.
Również Józef Prendowski był mocno zaangażowany w sprawę powstania. W Mircu przyjmuje dowódców, organizuje pomoc dla powstańczych oddziałów a w maju i czerwcu 1863 roku pełni obowiązki komisarza wojskowego województwa sandomierskiego. Po aresztowaniu zostaje skazany i przebywa w więzieniu w Radomiu. Również Jadwiga Prendowska w sierpniu 1863 roku zostaje aresztowana i uwięziona w X Pawilonie Cytadeli Warszawskiej a następnie zesłana do Kunguru, w Guberni Permskiej. Józef Prendowski zwolniony za kaucją dobrowolnie wyjechał za żoną na zesłanie na Ural. W marcu 1866 roku Jadwiga zostaje ułaskawiona i Prendowscy powracają do Mirca.
Po śmierci męża w 1872 roku Jadwiga z pięciorgiem dzieci pozostała bez środków do życia i zdana była na własne siły a po konfiskacie majątku w Mircu przez władzę rosyjską zamieszkała w Ostrowcu Świętokrzyskim, potem w Sandomierzu a następnie z córką w Radomiu. Była przy tym pod nadzorem policji, utrudniano je pracę, zajmowała się udzielaniem lekcji, prowadzeniem stancji, kolportażu. Prendowska często szukała wsparcia u rodziny osiadłej w Czyżowie, gdzie przebywały jej dwie najstarsze córki Helena i Wiktoria Brygida, które były nauczycielkami i nie wyszły za mąż. Dobra czyżowskie wykupione zostały w roku 1829 przez hrabiego Wojciecha Prendowskiego, oficera armii napoleońskiej a następnie należały do jego syna Henryka. Dwór pozostał własnością rodziny Prendowskich do 1899 roku. Ostatnimi przed reformą rolną właścicielami majątku była rodzina Targowskich. Koleta i Józef Targowscy zamieszkali w Czyżowie na przełomie 1914 i 1915 roku. Jadwiga Prendowska w obawie przed wojenną zawieruchą opuściła Radom udając się do Czyżowa Szlacheckiego, gdzie zmarła nagle 16 marca 1915 roku, w wieku 83 lat, ciesząc się ogromnym szacunkiem. Mając możliwość obserwowania czynu legionowego mogła wierzyć, że powstanie niepodległa Polska, o którą walczyła przez całe życie. Jadwiga Prendowska została pochowana, zgodnie z jej życzeniem na cmentarzu w Czyżowie, w ziemnym grobie, w pobliżu kaplicy rodzinnej Prendowskich.
Antoni Szelągiewicz (1843-1932) – urodził się 21 maja 1843 roku w Rzeczniowie. W momencie wybuchu powstania pracował jako kowal w dworskiej kuźni w Starej Słupi. Wraz z innymi ochotnikami poszedł na wezwanie Manifestu Rządu Narodowego bić się o niepodległą Polskę. Wyruszyli ze Starej Słupi w kierunku Św. Krzyża i poszli do obozu Langiewicza w Wąchocku a wśród nich był „młody smagły, czarnooki kowal Antoni Szelągiewicz, który wiele się uśmiechał a mało mówił”. Szelągiewicz został skierowany do produkcji powstańczej broni, przekuwania kos. Antoni Szelągiewicz ze względu na swój fach był bardzo ceniony przez Langiewicza, posiadał nawet polowy warsztat na wozie i opiekował się całym taborem oddziału. Brał też udział w bitwach pod Wąchockiem i Świętym Krzyżem, gdzie był ranny w głowę. Po latach wspominał „Podczas silnego natarcia wroga odcięty zostałem od swoich, ale i prze wroga niezauważony. Kula tylko przestrzeliła mi czapkę i lekko drasnęła w głowę. Zrobiłem sobie opatrunek i gdy wszystko ucichło obmyśliłem jak dostać się do swoich. Zabłąkany koń i porzucony wóz dopomogły do zrealizowania planu. Umieściłem cały magazyn i po wielu trudach dotarłem do swoich, prowadząc konia za uzdę bo lejców nie było. Ujrzawszy to Langiewicz ucieszył się bardzo, uściskał mnie a potem wypisał dokument”. Po krótkiej kuracji pełnił rolę kuriera, zwłaszcza w sprawach powstańczego uzbrojenia, przeszedł cały szlak bojowy z oddziałem Langiewicza.
18 marca 1863 roku doszło do najkrwawszej batalii Powstania, bitwy pod Grochowiskami, w której starło się 3 tys. Polaków i 3,5 tys. Rosjan. Wojciech Kalwat opisując przebieg kampanii gen. Langiewicza napisał: „Było w niej wszystko: odwaga, szarże dragonów, ataki kosynierów, strzelanina i walka na bagnety. Zabrakło tylko jednego: naczelnego dowództwa zarówno z jednej, jak i drugiej strony”. Straty poniesione przez obie strony wyniosły ogółem ok. 600 zabitych, Langiewicz podzielił swój korpus, na trzy oddziały dowodzone przez Śmiechowskiego, Czapskiego i Czachowskiego. Dyktator rozdzielił pieniądze po kilkaset rubli dla każdego z nich. Niestety tylko Dionizy Czachowski podjął dalszą walkę i podążył w Góry Świętokrzyskie a pozostali dowódcy ulegli panice i wraz z żołnierzami podążyli ku przeprawom na Wiśle, aby przedostać się do zaboru austriackiego. To samo wcześniej uczynił Langiewicz, który na czele niewielkiego oddziału udał się do Galicji, gdzie miał zamiar uzyskać pomoc dla Powstania. 19 marca, po przekroczeniu granicy pod Opatowcem, został aresztowany przez Austriaków.
Szelągiewicz 19 marca 1863 roku otrzymał ostatnie zadanie, gdyż według wnuka Jana dowódcy Śmiechowski i Czapski przekazali rozdzielone pieniądze Antoniemu. Szelągiewicz wywiązał się z zadania i przewiózł resztę kasy oddziału i przekazał ją księdzu, prawdopodobnie proboszczowi Świątkiewiczowi w Czyżowie Szlacheckim, gdyż potem ukrywał się w rejonie tej miejscowości. Istniała tu tajna organizacja cywilna udzielająca pomocy powstańcom i ich rodzinom. Głównie kobiety wypełniały liczne zadania szyły bieliznę, przygotowywały opatrunki, leczyły, zdobywały żywność. Do skutecznej opieki nad ukrywającymi powstańcami mógł przyczynić się Henryk Prendowski, brat stryjeczny męża Jadwigi Prendowskiej a ona sama odpowiedzialna była z ramienia Rządu Narodowego za całą organizację kobiet.
Szelągiewicz osiedlił się w Rudzie Kościelnej i ożenił się z Magdaleną Ornatkiewiczówną, która była córką Jana, kucharza zatrudnionego we dworze w Czyżowie. Dziedzic Prendowski darzył go przyjaźnią i zabierał w zagraniczne podróże. Antoni i Magdalena poznali się prawdopodobnie w Czyżowie i wzięli ślub w 1864 roku, w kościele w Czyżowie i mieli dziewięcioro dzieci. Antoni pracował jako kowal, mieszkali w Czyżowie, Starej Słupi, Wyszmontowie, w Rudzie Kościelnej a od 1905 roku ponownie w Czyżowie.
W 1914 roku Antoni przebywał u swojej córki Anieli w Pielaszowie i doszło tam do niesamowitego spotkania. Przybyli tam legioniści Piłsudskiego, którzy zajęli dom na kwaterę, Szelągiwicz nie krył wzruszenia widząc młodych żołnierzy w rogatywkach z polskim orłem i oznajmił dowódcy oddziału „ bo i ja waszym wieku walczyłem o wolność Polski pod dowództwem Langiewicza w roku 1863, ale nam się nie poszczęściło”. Komendant dał rozkaz i legioniści stanęli na baczność, zasalutowali i odśpiewali „Boże coś Polskę”. Cały wieczór rozbrzmiewały patriotyczne pieśni.
W 1917 roku zmarła żona Magdalena i Antoni zamieszkał z synową i wnukami, gdyż Amelia straciła męża Piotra, a od 1929 roku przebywał u córki Anieli w Pielaszowie. Tragizm roku 1863 wyrażał się pieśni, którą śpiewał Antoni, przez rodzinę zapamiętane zostały dwie zwrotki: „Boże łaskawy, przyjmij płacz krwawy, Upadających ludzi, Sercem wzdychamy, łzy wylewamy, Niech prośba łaskę wzbudzi. Gdzież są żołnierze, dawni rycerze, Gdzie ich męstwo i siła? Młódź się ostała i to nie cała, Śmierć ranne żniwo bierze”. Przez wiele lat Szelągiewicz ukrywał swoją powstańczą przeszłość a po upadku powstania mógł być przekonany, że ofiara życia i cierpienia jego pokolenia były daremne, ale kult powstańczy się rodził. Ukazywały się wspomnienia uczestników, opiekowano się mogiłami, śpiewano powstańcze pieśni, dorastało pokolenie, które znowu czuło potrzebę zrzucenia zaborczego jarzma i walki o niepodległą Rzeczpospolitą. Antoni miał wielkie szczęście widzieć czyn zbrojny Józefa Piłsudskiego i powstawanie wolnej Ojczyzny, po 123 latach zniewolenia przez zaborców. Niepodległa Polska z rozkazu Józefa Piłsudskiego, jako Naczelnego Wodza z 21 stycznia 1919 roku, otoczyła troskliwą opieką i szacunkiem weteranów Powstania Styczniowego. W sierpniu i w grudniu uchwalone zostały dwie ustawy: „O stałej pensji dla weteranów” i „O przyznaniu stopni i praw oficerskich weteranom”. Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, Antoni Szelągiewicz, po przeprowadzonym postępowaniu kwalifikacyjnym, w 1923 roku otrzymał honorowy stopień ppor. weterana, pierwszą pensję 20 zł, granatowy mundur z amarantowym wykończeniem i został wprowadzony do imiennego wykazu weteranów powstań narodowych 1831, 1848 i 1863 roku. Cieszył się szacunkiem otoczenia, troskliwą opieką rodziny, odwiedzały go wnuki i prawnuki a w kościele w Czyżowie służył do Mszy w swym mundurze weterana. W 1930 roku został odznaczony Krzyżem Niepodległości z Mieczami.
Antoni Szelągiewicz zmarł 11 lipca 1932 roku w Wólce Chrapanowskiej, w wieku 89 lat i pochowany został w mundurze weterana Powstania Styczniowego na cmentarzu parafialnym w Czyżowie. Tłumy żegnały bohatera w ostatniej drodze, w asyście Kompanii Honorowej Wojska Polskiego z Sandomierza, oddana została salwa honorowa. Patronat nad mogiłą Weterana objęła Szkoła Podstawowa w Czyżowie. W kwaterze na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie poświęconej Bohaterom Powstania 1863 roku utrwalona została 1995 roku pamięć o Szelągiewiczu, poprzez umieszczenie przez rodzinę tabliczki z jego nazwiskiem.
(opracował Marek Kwitek)