Tarnobrzeg. Myśliwi walczą z kłusownictwem.
Śnieg sprzyja nielegalnemu procederowi. Po śladach, które zostawiają zwierzęta, kłusownikom łatwiej wytropić zwierzynę. Pozyskana w ten sposób sarna, dzik, bażant czy zając najczęściej są sprzedawane na czarnym rynku bez wcześniejszego przebadania, a tym samym gwarancji, że mięso z nich nadaje się do spożycia. Pozostawiony w zaroślach wnyk, staje się w pewnym sensie bombą zegarową, która może tykać przez wiele lat.
Każde podejrzenie kłusownictwa powinno być zgłoszone do koła łowieckiego lub straży miejskiej.
Kłusownictwo jest prawnie zakazane. Za popełnienie tego przestępstwa, grozi więzienie lub wysoka kara pieniężna liczona w tysiącach złotych.
Zdjęcie:archiwum
Zwierzyna, która utknie w takiej zasadzce bardzo cierpi.
Członkowie kół łowieckich przemierzają leśne oraz polne przestrzenie i zbierają pułapki zastawione przez kłusowników. W tym miesiącu w granicach administracyjnych Tarnobrzega, we wnyki wpadły aż cztery sarny. Jedną znaleziono martwą.
Mówi wice łowczy Koła Nadwiślańskiego, społeczny strażnik łowiecki – Andrzej Wartoń.